Roman Brodowski (Brom)
Jan III Sobieski – Lew Lechistanu i niespełniona nadzieja Polesia.
Jak mawiali współcześni Janowi III – Zacny to był rycerz, a w mądrości i kunszcie wojennym nie było lepszego niż hetman Sobieski herbu Janina.
To prawda, bo na rzemiośle wojennym znał się, jak nikt inny. Świadczą o tym chociażby jego sukcesy, jego żołnierska, droga, na koniu i z szablą w dłoni, jaką przeszedł, zanim stał się władcą Rzeczypospolitej. Taktycznej sztuki wojennej uczył się w „praktyce”, na wrogach Rzeczypospolitej, walcząc zarówno z Kozakami, jak i krymskimi Tatarami, Szwedami i wojskami Siedmiogrodu, Rosjanami i, oczywiście, z ordami tureckiego sułtana. Jego dowódczy, militarny talent pozwolił mu w spektakularny sposób zwyciężać tam, gdzie wydawało się to niemożliwe.
To właśnie nie kto inny jak jego podwładni, jego żołnierze, po śmierci króla Michała Korybuta, widząc w nim nadzieję na rychłe przywrócenie w kraju ładu i pokoju, zaocznie okrzyknęli go królem. To pod ich wpływem zarówno polska szlachta jak i znamienita część rodów magnackich osadziła hetmana na polskim tronie.
Sobieski przyjął insygnia władzy w czasach wojennego niepokoju, gdy Rzeczypospolita. zmuszona do ciągłej obrony przed zewnętrznymi i wewnętrznymi wrogami, chyliła się ku militarnemu i gospodarczemu upadkowi. Jego panowanie, jak ktoś napisał, było „babim latem Rzeczypospolitej”.
Ja osobiście sądzę, że ten czas nie był babim latem, lecz początkiem końca babiego lata, końca, jaki zapoczątkowało powstanie Bohdana Chmielnickiego.
Przypomnę tu, że pośrednią przyczyną, która zapoczątkowała proces destrukcji i powolnego zmierzchu silnego orężem i rzemiosłem państwa Jagiellonów, była powołana do życia w miejsce unii personalnej – unia realna Polski i Litwy, czyli powstanie Rzeczypospolitej Obojga Narodów, jak zawarta w 1596 roku Unia Brzeska.
To właśnie w czasie funkcjonowania obu unii rozpoczęła się wewnętrzna, powolna agonia pokojowego współistnienia, nie tylko dwóch ale i trzech fundamentalnych podmiotów społecznych Rzeczypospolitej, jakimi były narody polski, litewski i zamieszkujący wschodnią cześć połączonego państwa polsko-litewskiego, ruski, czyli ukraiński.
Polityka państwowa i kościelna Unii, która z założenia miała jednoczyć narody, doprowadziły do ich polaryzacji.
Rządy króla Jana III Sobieskiego kontynuowały to, co było jego dziełem w czasach, gdy był hetmanem Rzeczypospolitej, czyli militarną obronę jej granic. Chociaż wydawałoby się, że po sukcesie, jakim był pogrom sułtańskich wojsk pod Chocimiem, imperium osmańskie utraci nieco animuszu i spowolni działania wojenne, tak się nie stało. Dlatego, już jako władca, Sobieski, odkładając inne, dalekosiężne plany zmierzające do przywrócenia Rzeczypospolitej należnego jej miejsca w Europie, zapewnienia silnej pozycji nad Bałtykiem i rozwiązania problemu Prus książęcych, zmuszony był do zajęcia się problemem najbardziej palącym, czyli nieuregulowaną od dziesiątków lat sytuacją na południowo-wschodniej granicy Rzeczypospolitej.
Priorytetem było jak najszybsze zawarcie pokoju lub przynajmniej rozejmu z Turcją i jej sojusznikami. Jednakże by cel ten osiągnąć, Rzeczpospolita powinna była odzyskać jeden z najbardziej strategicznych dla Polski punktów, okupowany przez Tatarów, Kamieniec Podolski. Dlatego jesienią 1674 roku Sobieski wznowił działania wojenne na Podolu, wyzwalając spod tatarskiej okupacji prawie całe Podole. Niestety, tylko prawie, co oznaczało, że był to sukces połowiczny, zwłaszcza, że nie udało mu się wyzwolić samej twierdzy.
Nie pierwszy raz zawiodła tu współpraca wojsk Unii, gdyż w najważniejszym momencie, po raz drugi hetman wielki litewski Kazimierz Pac wycofał swą armię i powrócił na Litwę. Siły wojskowe króla bez wsparcia Litwinów były zbyt małe, by w pełni osiągnąć założony cel.
Co było powodem opuszczenia przez Paca pola bitwy? Spekuluje się różne przyczyny. Moim zdaniem główna przyczyna tkwiła we wrogim stosunku Paca do króla. Antypatie pomiędzy Janem Sobieskim a Pacem sięgały jeszcze czasu, kiedy wspólnie walczyli przeciwko tatarsko-kozackiej nawale Chmielnickiego i bitwy pod Beresteczkiem w 1651 roku. Jan Sobieski został wówczas dwukrotnie ranny – ranił go najpierw Kozak Chmielnickiego, a potem Pac podczas pojedynku. Był to pojedynek o prywatę, o kobietę, a mianowicie o piękną pannę Orchowską, pojedynek, który zaważył na tym, że obaj do końca życia byli sobie wrogami. Zarówno podczas elekcji króla jak i po niej, hetman litewski Pac był zażartym przeciwnikiem Jana III. Nic więc dziwnego, że i w chwili decydującej o losach Kamieńca Podolskiego, naczelny dowódca sił litewskich zdezerterował. Być może miał nadzieję, że pozostawiony sam sobie król przegra i…?
Ale nawet nie odzyskawszy Kamieńca, jeszcze przed koronacją król zdołał w sierpniu 1675 roku przegonić spod Lwowa „wspartego oddziałami kozackimi Tatarzyna” oraz obronić Trembowlę.
Koronacja odbyła się w lutym 1765 roku. W tym samym roku połączone siły tatarskie, kozackie i tureckie ponownie przekroczyły Dniestr, rozpoczynając kolejną batalię przeciwko Koronie.
Król z niewielką ilością wojska znajdował się w obozie warownym pod Żurawnem. Tatarzy nie potrafili go wprawdzie zdobyć, a król dzięki dyplomatycznym zabiegom za pośrednictwem posła francuskiego, zawarł z Sułtanem rozejm, był on jednak dla Polski niekorzystny i pozostawiał Turcji zdobyte dotychczas ziemie, w tym również Kamieniec Podolski.
Sobieski w rozejmie upatrywał szansy na zawarcie z Turcją koalicji antymoskiewskiej. Turcja jednak odmówiła Polsce takiego wsparcia, ba, nie dawała nawet gwarancji, że nie obróci się ponownie przeciwko Rzeczypospolitej. Sprawiło to, że Sobieski rozpoczął niekorzystną dla Polski politykę zbliżenia do Caratu. Jednak rozejm z Turcją i zmiana polityki w stosunku do Moskwy zapewniły Polsce ponad siedem lat pokoju.
Nie oznaczało to jednak wewnętrznej stabilności kraju. Południowo-wschodnie rubieże co najmniej od czasów Chmielnickiego były nieprzerwanie zarzewiem wojen, areną, na której wojska Wielkiego Księstwa Litewskiego i Korony, jak i w efekcie unifikacji obu narodów, połączone siły wojsk Rzeczypospolitej, nieustannie musiały się bronić przed Rusinami, Tatarami, Turkami i żyjącymi na Dzikich Polach, na Zaporożu, Kozakami.
Chociaż Kozacy stanowili po części wspólnotę Rzeczypospolitej, czy jak kto woli, we współczesnym nam języku, byli jej obywatelami, to jak widać, z pewnością nie byli współtwórcami jej potęgi, a wprost przeciwnie. Tak było również po zawarciu w październiku 1676 roku traktatu z Turcją. Kozacy i sprzymierzeni z nimi Tatarzy krymscy nadal panoszyli się na rubieżach, plądrowali wsie, mordowali chłopów i porywali w jasyr kobiety i dzieci.
Król korzystając ze względnego spokoju na Wschodzie zajął się tymczasem próbą odzyskania Prus Książęcych oraz umocnieniem pozycji Polski w rejonie nadbałtyckim. W tym celu potrzebował wsparcia, dążył więc do sojuszu ze Szwecją oraz Francją. Niestety w kraju narastała coraz silniejsza opozycja antykrólewska, która sowicie opłacana przez Austrię i Brandenburgię, dążyła do detronizacji Sobieskiego i osadzenia na tronie księcia Karola Lotaryńskiego, męża wdowy po Korybucie Wiśniowieckim.
Polityka bałtycka Sobieskiego okazała się jednak fiaskiem. Niestabilna i zmienna polityka zagraniczna Francji, z którą Polska zawarła kilka nierealizowanych przez Francuzów traktatów, stopniowo doprowadziła do zerwania stosunków dyplomatycznych oraz sojuszniczych.
Dla bezpieczeństwa Rzeczypospolitej Sobieski postanowił zbliżyć się do habsburskiej Austrii, tym bardziej że oba kraje pozostawały we wrogich stosunkach z Turcją. W marcu 1683 roku Sobieski zawarł przymierze z cesarzem Austrii Leopoldem, w którym obie strony zobowiązywały się do udzielenia sobie nawzajem wojskowego wsparcia na wypadek wojny z Imperium Osmańskim.
Sojusz ten powstał nie bez podstaw, gdyż Turcja, będąca sojuszniczką Francji, od dłuższego czasu szykowała się do wyprawy wojennej. Również Sobieski, obawiając się ord tureckich, rozpoczął intensywną fortyfikację miast Podola. Przedwidywania obu władców się sprawdziły. Wojska Kara Mustafy, tureckiego wezyra, omijając Rzeczpospolitą, uderzyły na Austrię i latem rozpoczęły oblężenie Wiednia. Zgodnie z umową, 15 sierpnia Sobieski wyruszył wraz ze swoją armią z Krakowa przez Śląsk na odsiecz Wiednia. Po drodze pod jego komendę dołączyło wojsko austriackie oraz posiłki z Rzeszy. Pod murami Wiednia doszło do bitwy – wojska polskie, niemieckie i austriackie 12 września 1683 roku rozgromiły armię turecką.
Drugą bitwę z Osmanami Sobieski stoczył w drodze powrotnej do Krakowa, pod Parkanami. Obie wygrane przyniosły mu sławę.
W obawie przed odwetem sułtana, Austria utworzyła sojusz antyturecki, tzw. Świętą Ligę, w skład której weszły sama Austria, Wenecja, Rzym, Polska, a od roku 1686 również Rosja.
Mimo tak wielkiej antyislamskiej siły, jaką stanowiła Liga, Rzeczypospolita nie była w stanie ani rozwiązać problemu Podola, ani pokonać broniących Podola Turków, Kozaków i Tatarów. Także cztery wyprawy wojsk polskich na Mołdawię nie przyniosły sukcesu. Polskie siły słabły, podobnie jak słabł coraz to starszy król, Jan III Sobieski. Również i on, tak jak i jego poprzednicy, nie był w stanie uratować zmierzającej ku przepaści Rzeczypospolitej. O ile żołnierzem był znamienitym, o tyle politykiem i zarządcą państwa – miernym.
Władca Rzeczypospolitej zmarł w 1696 roku, nie doczekawszy odzyskania terenów utraconych przez Rzeczpospolitą w wyniku traktatu zawartego z Turcją w roku 1674. Zarówno Podole jak i Kamieniec Podolski, nadal pozostawały we władaniu Turcji i sprzymierzonych z nią Tatarów.
Cdn
