Maria Marucelli i Małgorzata Kowalska
Do Mamy.
Mamo kochana, miałaś piękne życie, podczas którego działo się wiele rzeczy ciekawych, pięknych i mniej interesujących, jak każde życie.
Pierwszy okres to było dzieciństwo, o którym niewiele opowiadałaś, ale na zdjęciach, które się zachowały, wyglądałaś na dziecko szczęśliwe, otoczone miłością rodziny.




Tę sielankę przerwała, jak wszystkim, wojna. Twoi wspaniali rodzice zaczęli pracę w konspiracji, a Ty, ciekawska, podglądałaś i podsłuchiwałaś jak każde dziecko i żadna konspiracja nie była dla Ciebie tajemnicą. Więc Rodzice wciągnęli i Ciebie w pracę, nosiłaś pseudonim „Mirka” i byłaś najmłodszą łączniczką AK II Rejonu „Celków” Okręgu Obroża.
Potem było aresztowanie, Pawiak, przesłuchania – nie był to dla Ciebie łatwy okres, ale dzięki Twojemu uporowi przeżyłaś to wszystko i pięknie opisałaś, najpierw na blogach a następnie w książce Biała Apaszka.

Później spotkałaś Tatę, wspaniałego człowieka, który też dał Ci dużo w życiu. Wyjazdy za granicę, poznawanie świata.

Skończyliście studia i w międzyczasie urodziłyśmy się my dwie. Podobno chciałaś mieć dom pełen dzieci, żeby zaspokoić Twój brak rodzeństwa. Na szczęście Małgorzata tak się darła po urodzeniu, że te masy dzieci Wam wyperswadowała. Była również kwestia utrzymania dużej rodziny z niewielkiej pensji psycholożki i lekarza. My dwie musiałyśmy Wam wystarczyć!

Ale tworzyliśmy zgodną rodzinę, w której decyzje były dyskutowane wspólnie, czasami my, trzy baby, dominowałyśmy Tatę, tak jak to się przydarzyło, gdy dołączyłyśmy do naszej rodziny Paskalcię (dla niewtajemniczonych – to była piękna foxterierka, która urodziła nam ósemkę szczeniaków).


Niestety losy rodzinne rozrzuciły nas po świecie, ale starałyśmy się być blisko Was, pomagać, jak tylko mogłyśmy, odwiedzać jak najczęściej.
Dla nas niezapomniane są nasze rozmowy we trzy na Skypie, a nawet w cztery, jak dołączała do nas Teresa, siostra Taty, a czasami i w pięć, razem z Puszynką, Twoją kotką. Sandro, włoski mąż Marii zawsze pytał: “ty dziś rozmawiasz?”
Brakuje nam tych pogaduszek o wszystkim i o niczym.
Zawsze podziwiałyśmy i chwaliłyśmy się Twoją odwagą poznawania nowego, komputerowego świata. Maile, Facebook, Skype i ogólnie Internet stały się dla Ciebie oknem na świat i możliwością kontaktu z rozrzuconą po świecie rodziną. Byłaś wyjątkiem wśród swoich rówieśników.

Dziś skończyłaś 95 lat! Postarałyśmy się zapewnić Ci jak najlepszą opiekę w tak sędziwym wieku. Myślami jesteśmy zawsze przy Tobie.
Maria i Małgorzata
PS. od Adminki: Ciocia, my też o Tobie dużo myślimy, i my, Kasia i ja, nasze dzieci, wnuki, ale też wiele autorek i wielu autorów tego bloga! Niech Ci się śnią piękne sny!


Pharlap (Lech Milewski) nadesłał link do wpisów Ciotuchny na poprzednich bądź równoległych blogach: https://bloginglife2.blogspot.com/search?q=ciotuchna
Ja dołączam linki do wpisów na tym blogu:
https://ewamaria.blog/category/janina-kowalska/
https://ewamaria.blog/category/mirka-pseudonim/
A ja mam tu takie rozmyślania:
O sprzątaniu
Mój stosunek do sprzątania jest ambiwalentny. Z jednej strony jestem córką mojej mamy, która po prostu nie sprzątała. Z drugiej jednak ciocia nauczyła mnie sprzątać. Pokazywała miejsca całkowicie nieoczywiste, które trzeba przetrzeć lub wytrzeć, pościel, którą trzeba wyprasować, kieliszki, które muszą błyszczeć. Półki, szuflady, zakamarki w głębi szafy. Okruchy w piecyku, kamień w czajniku. Gdy przyjechałam do Niemiec, przez kilka miesięcy pracowałam jako sprzątaczka. Wszystkie Polki tak pracowały, wszystkie oprócz mojej przyjaciółki Agnieszki. Tę pracę szybko zamieniłam na inną, lepszą, ale nie wspominam źle tych kilku miesięcy wstawania rano i jechania w jakieś dalekie miejsce, żeby o 8 rano zacząć pracę. Kuchnia, łazienka, pokoje, schody, korytarz. Logika kolejności. Najbardziej niepokojące było to, że nie widać było efektów tej pracy, bo w tych mieszkaniach i domach było czysto. Ale dlatego było czysto, że się sprzątało regularnie. U mnie w domu sprzątało się, gdy mieli przyjść goście.
Dlatego ja nigdy nie sprzątam, jak mają przyjść goście. Już raczej po gościach.
Sprzątanie ma w sobie coś metafizycznego, pozwala dbać o ład świata, jest tworzeniem kosmosu. Przesuwamy, wyrównujemy, poprawiamy. Gładzimy, prasujemy. Gdy nie sprzątamy, świat się rozpada. Gdy książki stoją pomieszane kolorami, nic nie można znaleźć. A jak nie można znaleźć książki, to nie da się czytać, myśleć i pisać.
Pamiętaj, mówiła ciocia, że półeczkę w łazience pod lustrem też trzeba wytrzeć.
Ewo, Twój komentarz tutaj, to jak cały wpis… Fantastyczny. Pamiętam również sprzątanie w pensjonacie uchodźców, w którym kiedyś również przebywałam. No i co?
Człowiek sprzątał, jak mógł najlepiej, chociaż miał do czynienia z najgorszą pracą, a były to za przeproszeniem pisssssuary męskie, po sobotniej nocy! Oczywiście, poza normalnym “pokojówkowaniem”.
Najpierw poperfumowałam tę męską świątynię, a później śpiewałam głośno najkomiczniejsze piosenki, jakie znałam (a było ich dużo), no i potem, człowiek się po prostu wytuszował, przebrał i był znów sobą. I od tej chwili potwierdzam, że “żadna praca nie hańbi”…
Samo życie… No i to byłoby na tyle, a propos różnorodnego sprzątania…
Nigdy nie myślałam o mojej Mamie w kontekście sprzątania, bardzo ciekawy punkt widzenia. Pamiętam ją piorącą w pralce, ale to chyba dlatego że w momentach kiedy pracowała pralka – to oczywiście nie była pralka automatyczna, tylko zwykła Frania – Mama w tych przerwach paliła papierosy, a mnie, jako małej dziewczynce, bardzo to palenie fascynowało, nawet usiłowałam pociągnąć trochę zostawionego papierosa, ale byłam na to za mała i zupełnie mi to nie wychodziło. Ze sprzątaniem to nie było do końca tak jak Ty piszesz, chyba nie było czasu na codzienne sprzątanie i dlatego robiło się generalne porządki z jakiś okazji i przynajmniej było widać efekt!
Och wiesz Mario, w moim odczuciu to było tak, jak piszę 🙂
A że Wy to widziałyście inaczej, trudno. Dla mnie Ciocia była zawsze idealnie “wyprasowana” i był wokół niej idealny ład.
Bardzo dziekuje za Wasze wspomnienia o mojej Mamie/Ciotuchnie.
Z okazji 95 Urodzin
Pani Janiny, składam Jej naserdeczniejsze Życzenia, jeszcze wielu, wielu Dobrych Dni!
Z ogromną przyjemnością czytałam wspomnienia “Mirki”, jak te wszystkie o Niej i dla Niej w tym wpisie.
Są to wspomnienia pełne ciepła i dobroci.
Życzę Wszystkim Państwu nadal wiele dobrego i następnych wspaniałych wspólnych przeżyć i wspomnień.
To jest chyba właśnie esencja życia rodzinnego i przyjaźni, w aspekcie dobrych więzi.
Gratuluję! T.Ru
Moja relacja z Ciotuchną przypomina trochę znajomość z daleką krewną. Może taka była idea tego przydomka. Janina Kowalska vel Ciotuchna i proszę sobie korzystać z Jej życiowych opowieści.
Bo poza tym, że wiele się słyszało i czytało o Niej, to czytało się nawet to, co sama zostawiła w swoich wspomnieniach, opublikowanych zresztą w postaci książki pod tytułem „Biała apaszka……”. Pozostały także teksty na blogu Ewa and Friends.
Siłą rzeczy, zna się bliższych i dalszych Ciotuchny, a sprawa wciąż jest rozwojowa, bo przecież nie wiadomo kogo jeszcze – i w jakiej roli – los postawi nam na swej drodze.
Niemniej jednak myśląc o Pani Janinie, myślę o osobach, z którymi byłam lub jestem w pewnej zażyłości. Czas spędzony w jej mieszkaniu zbiegł się z chwilą, kiedy ona je opuściła. Nie poznałam jej do dziś. Ale powstały we mnie nowe wątki osobistych historii, które wciąż lśnią dynamiką i potencjałem. Tak to już jest z naddreptanymi ścieżkami.
Czego chciałabym jej życzyć z okazji 95 urodzin?
Żeby czas miał znaczenie. Ten który minął, i ten który pozostał. Żeby znaczenie miał także czas, który podarowała innym. Dla mnie było to trochę jak zanurzanie się w letniej aurze czyjegoś odchodzenia. Z miejsca, z kawałka świata, z codzienności pełnej zdjęć, przedmiotów, przypraw, zapachów. Już wtedy miało to swoją wagę, ale myślę że prawdziwy sens wyłoni się kiedyś tam. Nic nie dzieje się bez przyczyny, a w każdym razie łatwiej jest w to wierzyć, niż nie wierzyć.
Ciocia, której nie poznałam
A którą znam.
I w której życiu uczestniczę
Od czasu do czasu.
Wspaniały rocznik.
1929.
Lubi lody
Pierze dywany dwa razy dziennie.
I robi dobrą minę
Do złej gry.
Graj ciociu, jak najdłużej!
W zielone!