Historia Ukrainy w pigułce Broma (11). Od króla do hetmana.

Roman Brodowski (Brom)

Na mocy zawartej Unii zarówno polska jak i litewska arystokracja otrzymała prawo do swobodnego przemieszczania się po całej Rzeczypospolitej, do kupowania bez ograniczeń ziemi na całym obszarze Rzeczypospolitej, natomiast wszelkie prawa litewskich magnatów ( bojarów) jak też i szlachty, zrównane zostały z prawami jakie posiadali polscy włodarze w Koronie. Szlachta litewska otrzymała między innymi przywilej brania udziału w obradach polskiego, połączonego sejmu, a więc prawo współdecydowania o losach Rzeczypospolitej, jak też prawo wyboru Elekta.
Co ważne, Rusinom zamieszkującym Rzeczpospolitą, zarówno tym na ziemiach litewskich jak i w Koronie, zagwarantowano prawo do swobodnego posługiwania się ich językiem, tak na ulicy, jak i w urzędach.

Nawiasem mówiąc, zastanawiam się, jak ten problem został rozwiązany w czasach nam bliższych, ba, współczesnych, kiedy to, na mocy porozumienia Rosji, Ukrainy oraz Białorusi w sierpniu 1991 oraz umowy dotyczącej powstania wspólnoty suwerennych państw zawartej w tak zwanym Porozumieniu Białowieskim z Grudnia tegoż roku, powstało suwerenne państwo Ukraina?

Wracając do tematu, początek nowo powstałego mocarstwa dla połączonych państw zapowiadał się obiecująco, zaś dla państw ościennych, zwłaszcza europejskich, stał się zagrożeniem, zresztą nie tylko militarnym.
W miarę nowoczesna, jak na tamte czasy gospodarka rolna była w dużym stopniu zasługą reformatorki polskiego rolnictwa, królowej Bony. To dzięki niej bogate polskie rody magnackie wykupywały i nowocześnie zagospodarowywały ziemie na terenach południowych i południowo-wschodnich Księstwa Litewskiego. Rzeczpospolita stawała się spichlerzem Europy.

Zunifikowane prawo pozwoliło na lepsze zarządzanie i prowadzenie polityki zagranicznej, rozwinęła się dyplomacja europejskiej jakości. Wojsko, chociaż w obrębie państw unijnych pozostało neutralne, przeszło w Polsce i na Litwie reorganizację, stając się zdolne do prowadzenia wspólnych działań pod jednym dowództwem. Nowe formacje wojskowe budziły wśród innych narodów nie tylko podziw, ale i uzasadnione obawy.

Rzeczypospolita stała się nowoczesnym, jak na tamte czasy, państwem, które wprowadziło nieznane dotąd w Europie, tak wschodniej jak i zachodniej, zalążki demokracji.

Król dopiął swego.

Niestety radość Zygmunta Augusta trwała krótko. Zmarł trzy lata po tym, jak ziścił swoje plany połączenia dwóch bliskich jego sercu narodów. Śmierć nastąpiła 7 lipca 1572 roku w królewskiej posiadłości Knyszyn, na Podlasiu. Zarówno śmierć monarchy, jak i okoliczności tego wydarzenia, do dzisiaj budzą w nauce wiele kontrowersji. Wiadomo, że po śmierci jego zwłoki przewieziono, najpierw do Tykocina, gdzie tymczasowo spoczywały do 10 września 1572 roku, następnie do Warszawy, aż w końcu do miejsca stałego spoczynku – Krakowa – gdzie w styczniu 1574 roku nastąpiły kolejne uroczystości pogrzebowe. Zygmunt August był ostatnim męskim przedstawicielem dynastii Jagiellonów. O tym, co działo się w chwili zgonu króla, co się działo z jego ciałem, a co z jego dobrami krąży wiele legend. Legendy jednak rzadko oparte są na rzeczywistości.

Rzeczpospolita weszła w burzliwy okres dwóch bezkrólewi. Pierwsze, 1572 – 3, trwało od śmierci króla do wyboru nowego, co trwało 18 miesięcy. Następcą Zygmunta Augusta został Francuz, Henryk Walezy, wybrany po burzliwych obradach elekcyjnych. Jego koronacja nastąpiła jeszcze później, bo w lutym następnego roku.
Kandydat na władcę musiał spełnić kilka warunków i podpisać kilka doraźnych zobowiązań. Król przyrzekał zachowanie podstawowych zasad ustrojowych w państwie i swoje wobec narodu zobowiązania, czyli pacta conventa.

Cisną mi się tu na usta tradycyjne, praktykowane we Francji od średniowiecza słowa, wypowiadane przez Marszałka dworu francuskiego – „umarł król, niech żyje król”.

Tak było, ale niestety okazało się, że wybór Henryka Walezego był co najmniej wielką dziejową pomyłką, jeśli nie wręcz katastrofą. Walezy nie zamierzał wypełniać swych monarszych zobowiązań, nie przejawiał jakiejkolwiek konstruktywnej inicjatywy rządzenia Rzecząpospolitą, a po czterech miesiącach od koronacji potajemnie, w nocy z 18 na 19 czerwca 1574 roku, uciekł z Polski, by objąć we Francji tron po zmarłym bracie, królu Henryku.

Zaczęło się drugie bezkrólewie, które trwało kolejne trzy lata (1574 – 6). Po wielomiesięcznym oczekiwaniu na powrót władcy, który wszak oficjalnie nie abdykował, rozpoczęto kolejną elekcję. Tym razem doszło do zdecydowanego podziału w preferencjach elit polskich i litewskich. W końcu wybrano dwóch elektów – cesarza Maksymiliana II Habsburga oraz księcia siedmiogrodzkiego, Stefana Batorego, męża Anny Jagiellonki, siostry Zygmunta Augusta II. Anna została ogłoszona królem Rzeczypospolitej, a jej mąż wziął sprawę w swoje ręce i, wyprzedzając Maksymiliana, przy pomocy wojska opanował Kraków, gdzie koronował się na Króla Polski, władcę Rzeczypospolitej Obojga Narodów.

W okresie bezkrólewia w części wschodniej i południowo-wschodniej kraju zaczęło dochodzić do coraz częstszych buntów społeczności ruskiej oraz wcześniej tu osiadłych Litwinów. Głównym powodem niezadowolenia było wykupywanie przez polskich magnatów żyznych ziem na rubieżach Rzecząpospolitej, na granicy z Księstwem Moskiewskim i krymską Tatarią. Nowi właściciele tworzyli ogromne majątki, tak zwane latyfundia, na których pracowali zarówno chłopi sprowadzeni z Polski, jak i „zniewoleni” autochtoni, ludzie dotychczas wolni.

Sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej z chwilą uregulowania przez Kościół kwestii wyznaniowych na terenie Rzeczypospolitej. Były to po części zadawnione sprawy, które pojawiły się już wtedy, gdy utworzona została Unia Polsko-Litewska. Rzeczypospolita Obojga Narodów stała się państwem wielokulturowym i wielowyznaniowym, religijnie podlegała więc i władzy Rzymu, i Patriarchatu Konstantynopola, który z kolei tracił znaczenie na rzecz Moskwy – w 1589 roku powstał Patriarchat Moskwy.

Byłoby to dla Rzeczypospolitej nader niebezpieczne, gdyby wyznawcy prawosławia, zwłaszcza Rusini, podporządkowani zostali duchowemu przywództwu Moskwy, która, jakby nie było, była wrogiem. Dlatego kolejny król elekcyjny, Zygmunt III Waza, syn drugiej siostry Zygmunta II Augusta, Katarzyny i króla Szwecji, Jana III Wazy, za namową kleru na czele z księdzem Piotrem Skargą, postanowił zjednoczyć obydwa Kościoły. Sprzyjali temu również niektórzy duchowni prawosławia. Unia kościelna zawarta została w Brześciu Litewskim w 1596 roku. Duchowni i wyznawcy prawosławia uznawali Papieża za głowę kościoła, zachowując przy tym liturgię bizantyjską. Tak powstał Kościół unicki, i tak doszło do rozłamu wśród wspólnoty wyznaniowej prawosławia, żyjącej w obrębie Rzeczypospolitej. Cerkiew podzieliła się na zwolenników Unii – unitów oraz jej przeciwników – dyzunitów.

Powstanie kościoła unickiego pogorszyło zatem sytuację żyjących na kresach Rzeczypospolitej wyznawców prawosławia, wywołując wewnątrz społeczeństwa spory religijne, a jednocześnie doprowadzając do wrogości względem Polski i Polaków. Potem okazało się, że unici, pozornie zjednoczeni z katolicyzmem na równych prawach ekumenicznych, wcale nie byli równi katolikom. Kościół Katolicki coraz agresywniej rościł sobie prawo do ustanowienia statusu zwierzchnictwa nad prawosławiem, a także w strosunku do innych związków wyznaniowych, czego wynikiem było traktowanie „niekatolików” jak ludzi „gorszego sortu”.

Poniżanie prawosławnej części narodu i to na jego własnej ziemi, gnębienie i wykorzystywanie przez polską szlachtę, katolickich sąsiadów, w tym panoszących się coraz bardziej przybyszów z Królestwa, i samych duchownych było w Rzeczypospolitej na porządku dziennym. Nijak miało się to do pierwotnych założeń Unii, do harmonijnego współżycia, asymilacji i adaptacji kulturowej wszystkich narodów i religii.

Coś więc nie zadziałało i zamiast zgody, tolerancji i zgodnego współistnienia, pojawiły się nietolerancja, brak wzajemnego szacunku oraz nienawiść. Nic więc dziwnego, że wśród mieszkańców Kresów i na Dzikich Polach kozaczczyzny coraz częściej dochodziło do wystąpień antypolskich i antyunijnych, które brutalnie tłumiły wojska Rzeczypospolitej.

Nie tylko ukraińskie pospólstwo, ale także sami Kozacy coraz częściej odczuwali, że władza chce ich ograniczyć i wtłoczyć w polskie struktury społeczne. Odbywało się to zarówno siłą, jak i przekupstwem. Tak np. służącym w polskim wojsku Kozakom przyznawano za ich zasługi dla Królestwa herby szlacheckie, godność wolnego człowieka oraz majątki. Po porozumieniach unijnych coraz częściej zaczęto im te przywileje odbierać, zrównując ich do poziomu chłopa pańszczyźnianego.

Taki stan rzeczy nie mógł wiecznie trwać, to się musiało kiedyś skończyć.

I skończyło się w roku 1648, kiedy to jeden taki właśnie niedoceniony, oszukany, ograbiony z godności kozacki sługa jaśnie panującego mu króla, kolejnego z Wazów, syna Zygmunta III i Anny Habsburżanki, Władysława IV, nie tylko „pohańbionym został przez polskiego szlachcica, ale i przez Króla odrzuconym”. Tak to przywódca Kozaków, setnik czehryński, Bohdan Chmielnicki stanął na czele tych, którzy niezadowoleni byli z unijnego ładu, rozpoczynając ogólnonarodowe powstanie. Chmielnicki cieszył się dużym autorytetem wśród kozackiej braci, co sprawiło, że później został jej Hetmanem. Los zdarzył, że ten właśnie człowiek zapoczątkował koniec wielkości krótkotrwałego imperium, jakim była Unia Polsko-Litewska.

Leave a comment