Rificolona

Maria Kowalska

Każde miasto włoskie ma tradycyjne własne święta, głównie związane z obchodami kościelnymi. Bardzo dawno temu pisałam o tych tradycjach na blogu Ewy Marii. Tym razem będzie też o tradycji, ale zacznę od początku. Otóż wczoraj zadzwoniła do mnie moja córka, bo szukała otwartego sklepu papierniczego, żeby kupić kolorowe bibułki! (tu szkoła zaczyna się dopiero w połowie września i sporo sklepów otwiera się dopiero w przyszłym tygodniu). I wtedy zapaliło mi się przysłowiowe światełko, że przecież w sobotę będzie „festa della rificolona”! Zapytacie, i słusznie, a co to? To jedna z najstarszych i najbardziej lubianych, szczególnie przez dzieci, tradycji florenckich, obchodzona co roku 7 września. Od połowy XVII wieku wieczorem 7 września wieśniacy z pobliskich wsi, jak również i górale z bardziej odległych rejonów gór Casentino i Pistoi, pielgrzymowali do miasta, niekiedy całymi rodzinami, aby następnego dnia, 8 września, złożyć hołd i uczcić Narodzenie Maryi Panny w bazylice Santissima Annunziata.

Oprócz pobożnej pielgrzymki, ludzie ci korzystali z okazji, aby przywieźć i sprzedać swoje towary na jarmarku, który odbywał się następnego dnia na placu przed Bazyliką, przy via dei Servi i na sąsiednich ulicach. Aby jednak znaleźć dobre miejsce, które umożliwiłoby pomyślną i owocną sprzedaż przywiezionych przez nich przeróżnych towarów, takich jak włókna i sukna, ale też suszone grzyby i sery, wieśniacy starali się przyjechać jak najwcześniej. Stanąć w dobrym miejscu, znaczyło stanąć blisko Bazyliki. Podróżowali więc w nocy, a drogę rozświetlali sobie latarniami o różnych kształtach, zawieszonymi przy wozach, na patykach. I właśnie z tymi wielobarwnymi lampionami z papieru lub płótna, otwartymi u góry, aby świeca lub łój w misie się dobrze paliły, przyjeżdżali późną nocą do ​​Florencji. Biwakowali w loggiach kościoła Santissima Annunziata i w jej okolicach i w migotliwym świetle latarni do późnej nocy śpiewali pieśni ku czci Dziewicy.


Tak narodził się zwyczaj kultywowany do dziś. 7 września ulicami centrum Florencji przechodzą korowody często całych rodzin z dziećmi, które trzymają kolorowe latarnie z zapalonym światełkiem.


Teraz po pierwsze można takie latarnie kupić już gotowe, po drugie palące się wewnątrz latarni światełko nie jest już świeczką ani tym bardziej łojem, a jest to lampka zasilana baterią.

W niektórych miejscach, aby zachęcić dzieci do zrobienia samemu latarni, organizowane są konkursy na najładniejszą, lub najbardziej pomysłową latarnię.


Ponieważ mój starszy wnuk w tym roku postanowił zrobić sam rificolonę, została zaangażowana cała rodzina. Latarnia będzie w kształcie balona. Dziś skonstruowaliśmy stelaż, a jutro, z tatusiem będą to oklejać kolorową bibułką.

***

Zdjęcie z następnego dnia. Wnuk z rificoloną i nagrodą.

Leave a comment