Anne i Icek

Ela Kargol

Anne Frank, na 95 urodziny

Abraham Icek Tuschinski (Tuszyński ) urodził się w rodzinie polsko-żydowskiej w Brzezinach pod Łodzią w roku 1886. Zmarł 17 września 1942 w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau.

Gdybym nie pojechała do Amsterdamu, pewnie nigdy bym o nim nie usłyszała, o jego zawrotnej karierze związanej z pierwszą siecią kin w Europie i na świecie. Od pucybuta do milionera, choć w jego przypadku od krawca kamizelek do człowieka, który dorobił się w Holandii wielkiej fortuny, któremu wojna i ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej Endlösung der Judenfrage zabrało wszystko, wraz z życiem.

Był prawie równolatkiem Otto Franka, ojca Anny Frank, tej Anny Frank, której tragiczną historię zna prawie każdy. Jej dziennik został przetłumaczony na ponad 70 języków.

Otto Frank, jako jedyny z rodziny ukrywającej się w Amsterdamie i jako jedyny ze wszystkich ukrywających w oficynie się na tyłach swojej fabryki przeżył Auschwitz.

Abraham Icek Tuschinski nie wyjechał z Amsterdamu, nie ukrył się i już na początku lipca 1942 roku został przewieziony do obozu przejściowego Westerbork, a potem do Auschwitz. We wrześniu już nie żył.

Rodzina Anny Frank w tym samym czasie upozorowała ucieczkę do Szwajcarii. W rzeczywistości Anne, jej siostra i rodzice pozostali w Amsterdamie i dwa lata udało im się przeżyć w kryjówce, w mieszkaniu za regałem.

Gdy planowałam podróż z rodziną do Amsterdamu, to pierwsze miejsce, o którym pomyślałam, że chciałabym je zobaczyć, to był właśnie dom w którym się ukrywali, nie tylko zresztą oni. Chciałam je zobaczyć tym bardziej, że wnuczka z wielkim zainteresowaniem, niedowierzaniem i dziecięcym przerażeniem zaczęła się interesować historią Anny Frank. Przeczytałyśmy książki pisane dla dzieci o historii rodziny Frank, o ich przeprowadzce do Amsterdamu, i o życiu w ukryciu. Obejrzałyśmy w kinie film, który właśnie wszedł na ekrany niemieckich kin – Wo ist Anne Frank (Gdzie jest Anna Frank), film animowany, zrealizowany na podstawie wydanego także w Polsce komiksu Folmana i Davida Polonsky’ego, film w którym wymyślona przyjaciółka Anny zabiera nas w świat współczesny i ten, sprzed ponad 80 lat, w którym Anna już w ukryciu wymyśla Kitty i to do niej pisze i opisuje nie tylko dzień po dniu, ale też myśl po myśli, marzenie po marzeniu, odczucie po odczuciu…


Zanim pojechaliśmy do Amsterdamu, odwiedziliśmy centrum Anny Frank w Berlinie. I to był dobry pomysł, ponieważ dużo spokojniej, nie ograniczeni czasem i turystycznym tłokiem, mogliśmy poznać historię dziewczynki, której życie nagle przestało być beztroskie. Wnuczka nie dowierzała opowieściom, że Anne nie mogła chodzić do kina, jeździć na rowerze, na łyżwach, a potem nawet nie mogła chodzić do szkoły.


Anne Frank była trzy lata starsza od mojej wnuczki, gdy dostała na swoje trzynaste urodziny pamiętnik, oprawiony w materiał z wzorem w czerwoną kratę, zamykany na mały kluczyk. Takie kluczyki gubią się prędzej czy później. Kiedy ten się zgubił nie wiadomo.

Moja wnuczka marzy też o takim pamiętniku, właśnie takim, w którym by też opisywała dzień po dniu, choć pisać to ona jeszcze nie za bardzo potrafi. Chciałaby podobny do pamiętnika Anny Frank. Ale my dorośli podarujemy jej każdy inny, ale nie podobny do tamtego. Nawet nie wiem, czy szata graficzna pamiętnika Anny Frank nie jest zastrzeżona.

Mieliśmy zarezerwowany termin zwiedzania w muzeum Anne Frank późnym wieczorem, dotarliśmy tam po van Goghu i Rijksmuseum. Wszyscy byliśmy zmęczeni.

Mazia znała całą historię Anny. Widziałam i czułam jej niepokój, ciekawość, napięcie, gdy stanęliśmy przed regałem z półkami, który maskował wejście do mieszkania – skrytki rodziny Franków. I było tak, jak sobie wyobrażała. Nie wyobraziła sobie jedynie dalszego ciągu. Dlaczego ktoś ich zdradził? Dlaczego ją aresztowano? Dlaczego umarła?

Anne Frank oprowadzała nas po Amsterdamie, jeżeli nie nas, to na pewno Mazię.


Do kina Tuszyńskiego dotarłam już bez mojej wnuczki. Bydynek zwraca uwagę swoją architekturą, niektórych zachwyca, innych zdumiewa, jeszcze innych śmieszy. Jest eklektyczną mieszanką stylów architektonicznych, ma w sobie trochę ze szkoły amsterdamskiej z elementami neogotyku, a przede wszystkim dużo w nim Art deco. Tuszyński chciał, żeby było wytwornie, budynek miał być z blichtrem, a piwo miało być za darmo. Wykłócał się z architektem o najdrobniejsze szczegóły. Miał doświadczenie w branży kinowej. Przed otwarciem kina w Amsterdamie, działały już inne jego kina w Rotterdamie. Ale tylko ten jeden budynek przetrwał II wojnę światową i nadal jest kinem.

Jest bardzo możliwe, że Anne to kino znała. I chodziła tam z rodzicami, gdy jeszcze do kina chodzić mogła. Filmem interesowała się na pewno, a najbardziej gwiazdami kina. W swoim małym pokoju-kryjówce na ścianie przylepiała fotosy znanych aktorów.

Rodzina Frank, rodzina Pels i Fritz Pfeffer przeżyli w ukryciu dwa lata, w ciągłym strachu, niepewności, ale z nadzieją, że przetrwają wojnę i holocaust. Prawdopodobnie ktoś doniósł i kryjówkę odkryto. Aresztowano wszystkich 4 sierpnia 1944 roku. Tak jak Tuschinskiego deportowano ich najpierw do Westerbork, a później do Auschwitz. Tuschinski znalazł się w jednym z pierwszych transportów, Anne z siostrą i rodzicami w jednym z ostatnich.

Spośród około 80 000 Żydów, którzy mieszkali w Amsterdamie przed nastaniem okupacji, tylko 10 000 przeżyło wojnę.


W Amsterdamie zatrzymaliśmy się w hostelu, który kiedyś był szkołą, szkołą rzemieślniczą dla chłopców, kształcących ich w róznych zawodach od stolarza, tynkarza do elektrotechnika i maszynisty. W 1941 roku zabroniono żydowskim dzieciom uczęszczania do szkoły razem ze swoimi nieżydowskimi kolegami. Anne i jej siostra Margot mogły jeszcze rok chodzić do szkoły dla dzieci żydowskich.

A „naszą szkołę” (hostel) czyli dawną 3e Ambachtsschool przy Timorplein opuściło w 1941 roku 103 uczniów. Dopiero w ostatni wieczór naszego pobytu w hostelu odkryliśmy na bocznym korytarzu portrety uczniów żydowskiego pochodzenia, których zdjęcia i inne dane się zachowały. Już nie pamiętam, kto i kiedy zajął się upamiętnianiem tej historii. Pamiętam, że był to projekt młodych ludzi, którzy obok portretów swoich równolatków z lat 40. ubiegłego wieku umieścili swoje portrety. Nie wiem też, ilu uczniów z tej szkoły przeżyło wojnę.

Minęło kilka miesięcy. Wróciliśmy do Berlina. Już dawno chciałam napisać kilka tekstów o pobycie w Amsterdamie. Ale nie napisałam.

To był 12 sierpnia 2023 roku. Wysiadłam na dworcu kolejki podmiejskiej w Berlinie Grunewald. Dworzec otoczony jest kilkoma miejscami pamięci. A Peron 17 (Gleis 17), z którego deportowano Żydów między rokiem 1941 a 1945 na Wschód, do gett i obozów zagłady, zasługuje na szczególną uwagę.
Przed dworcem grunewaldzkim jest skwer, od 2015 roku noszący nazwę Karmielplatz. Izraelski Karmiel jest miastem partnerskim berlińskiej dzielnicy Charlottenburg-Wilmersdorf. Po lewej stronie placu stoi kamienica, w której mieszkała Frieda Kalischer, pośrodku skweru biało-niebieskie ławki i budka z książkami. Budka nie jest zwyczajna. Dedykowana jest Peronowi 17, deportacji ludności, zagładzie Żydów. Oprócz książek wmontowany jest w niej głośnik, który obecnie, z uwagi na pandemię, nie działa. Z głośnika można usłyszeć po polsku, niemiecku, angielsku i w języku maori fragment z dzienników Anny Frank


W tej budce dawno temu znalazłam Dziennik Anne Frank i inne książki, które przygarnęłam. Wtedy w ten sierpniowy dzień 2023 roku od razu zobaczyłam zgliszcza budki z książkami, poczułam swąd spalenizny. Pierwsza myśl, dlaczego? Druga była ta o paleniu książek ,,Tam, gdzie pali się książki, w końcu będzie się palić ludzi…”

Wojna w Ukrainie już trwała, wojna w Gazie miała się dopiero zacząć. Obecnie internet pisze o ponad 180 konfliktach zbrojnych. My mieszkańcy świata nie umiemy inaczej. Przemoc, nienawiść, wojny. Siła napędowa. Czego? Życia? Przeżycia?

Anne Frank skończyłaby 12 czerwca 95 lat. Miała całe życie przed sobą. Nie tylko ona i nie tylko wtedy. Przed dworcem Grunewald postawiono już nową budkę. Są nowe książki, z głośnika słychać inne teksty.


Nigdy nie uwierzę, że wojna jest dziełem jedynie wielkich ludzi, rządu i kapitalistów, pisała w swoim dzienniku nastoletnia Anne. O nie, mały człowiek robi to równie chętnie, inaczej narody już dawno by się przeciwko temu zbuntowały! W ludziach jest teraz żądza niszczenia, żądza zabijania, mordowania i wściekłości i tak długo, jak długo cała ludzkość, bez wyjątku, nie przejdzie wielkiej metamorfozy, wojna będzie szaleć, wszystko, co zostało zbudowane, zasadzone i co urosło, zostanie ścięte i zniszczone, żeby potem zacząć od nowa!”

(Dziennik Anne Frank, przekład Alicja Oczko, Wydawnictwo Znak 2015)

Leave a comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.