Podróż dookoła ziemi w kilku scenkach (7) 

Teresa Rudolf

Sny Filomeny

Dziś od rana Filomena rozmyślała  nad znaczeniem ostatnich snów, czasem wydawało jej się, że je rozumie i z kolei znów wszystko jawiło się jedną, wielką zagadką. 

– No tak, to przecież są tylko sny, a nie rozprawki naukowe, żeby wszystko było logiczne i z sensem – pocieszała się.

Mimo tego nie opuszczało jej zdziwienie, że mała dziewczynka miała jej imię, też podobny pepitkowy płaszczyk, jaki miała  w dzieciństwie, a o jakim przypomniała sobie dopiero w wyniku tych snów.

– Czyżbym to była ja? – pytała siebie – eee tam, no trzeba zacząć wreszcie ten dzień – postanowiła.

Po śniadaniu, mocnej kawie, zasiadła do przedpołudniowych obowiązków. Była osobą dobrze zorganizowaną, sumienną, dzięki czemu mogła wykonywać samodzielny zawód, bez problemu pracując wyłącznie w domu. Ośmiogodzinny dzień pracy podzieliła na  część 4-godzinną przed południem i 4-godzinną po południu i tego się zawsze bardzo dokładnie trzymała. Swą sytuację zawodową oceniała jako pozytywną, ale z jednym bardzo poważnym mankamentem; żyła w kompletnej izolacji, ponieważ znajomości, przyjaźnie z dawnego miejsca pracy rozluźniły się znacznie, a niektóre rozwiązały się zupełnie. Filomena zdała sobie teraz sprawę, że nie pielęgnowała dostatecznie stosunków międzyludzkich, wpływających przecież na jakość życia poszczególnego człowieka. Człowiek powinien mieć ludzi koło siebie, w różnym stopniu bliskości; miłość, przyjaźń, luźne znajomości zawodowe, sąsiedzkie…
Zaczęła przypominać sobie, co ją kiedyś interesowało, chciała też poczuć, co z tego zostało do dziś, co może zakiełkuje czymś nowym, a i też  zastanawiała się teraz, czy nie powinna natychmiast zmienić czegoś w swym życiu, by nie stawać się coraz bardziej zgorzkniałą, samotną kobietą, mimo swych dopiero 53 lat.

Scenka 7

No i co teraz

Pociąg zatrzymał się na kolejnej stacji, oblepionej plakatami; pełno różnych cytatów, haseł, porzekadeł, a wszystko wypisane przeróżnym rodzajem pisma: na przykład jedno wyglądające jak pismo ręczne, starannie wykaligrafowane, czy też inne, jakby zwyczajnie  komputerowe, a i również przedziwne pismo, jakby ręcznie wydziergane, “makatkowe”. Te hasła czy też przysłowia były starannie pogrupowane, tak, żeby każdy czytający szybciej mógł coś odnieść do siebie, czuł się osobiście ich treścią zainspirowany.
Wszystko to było “jakby”, bo odbiegało jednak od oryginalnego pisma, każdej z wymienionych grup. 

Kobieta o kasztanowych włosach po kilkudniowej wycieczce wsiadła z powrotem do pociągu na stacji “Wiosna, wiosna, wiosna”. Bez problemu znalazła znów swój stały przedział, z którego przez okno przyglądała się teraz obecnej stacji. Ponieważ około dwóch godzin trwała przerwa w podróży, zdecydowała się wysiąść jednak na peron, by z bliska skupić się na treści wywieszonych tekstów, które to obklejały każdy wolny skrawek ścian, tablic, słupów.
Szukała oczyma jakiegoś hasła dla siebie, ze zdziwieniem czytała poszczególne z nich, podziwiając ich trafność, na przykład:

“Nigdy nie rezygnuj z celu, tylko dlatego że osiągnięcie go wymaga czasu, czas i tak upłynie (H. Jackson Browser. Jr)”

“Dyscyplina robi to, czego nie lubisz, ale robi to tak, jak to kochasz (Mike Tyson)”

“Nie pozwôl, by to, czego nie możesz zrobić, miało wpływ na to, co możesz zrobić (John Wooden)”

“Gdyby siła miała znaczenie, to słoń, a nie lew byłby królem dżungli (Anderson Silva)”

Wzrok kobiety przenosił się od jednego “plakatu” do następnego i do następnego, i do następnego:

“Jeśli zaproponują ci miejsce w statku kosmicznym, nie pytaj, co to za miejsce, po prostu wsiadaj (Sheryl Sandberg)”

“Przyszedł taki dzień, kiedy ryzyko trwania w pąku było bardziej bolesne niż ryzyko zakwitnięcia (Anais Nin)”

“Kiedyś – nie ma takiego dnia tygodnia (Janet Dayley)”

“Być może urodziłaś się bez skrzydeł, ale najważniejsze, abyś nie przeszkadzała im wyrosnąć (Coco Chanel)”

Kasztanowowłosa pasażerka z ogromną ciekawością czytała też i “makatkowe hasełka”, wzruszająco przypominające te, które wisiały kiedyś u babci w kuchni nad kaflowym piecem, czy też w łazience, wszystkie ręcznie “wydziergane” niebieskimi nićmi na obowiązkowo śnieżnobiałym lnie:

“Ci co ten próg przekraczają, czego nam życzą, niech i sami mają”

“Gdy rodzina żyje w zgodzie, to jej bieda nie ubodzie”

“Myj się zimną wodą, będziesz piękną i młodą”

“Świeża woda humoru doda”

“Kto się myje, długo żyje”

“Miłość i zgoda domu ozdoba”.

“Soli i chleba w domu potrzeba”

Kiedy wróciła do przedziału, próbowała zrozumieć, co było myślą przewodnią  tej “wystawy”, którą tu oglądała. Po dłuższej refleksji wydało jej się, że znalazła odpowiedź: wszystkie hasła miały motywującą i wspierającą rolę dla każdego pasażera, gdyby tylko tego zechciał. Potrzebowała teraz trochę czasu, by do końca zastanowić się nad sobą. Poczuła napływ nowych sił, energii, podobnie jak po tej  ostatniej wiosennej wycieczce, której na pewno nie zapomni. Ach, ileż to wrażeń estetycznych, wartości emocjonalnych było jej udziałem; nigdy, przenigdy nawet by o tym nie pomarzyła… No i akurat dziś niektóre z tych tekstów (a było ich tak wiele i różnych) trafiły dokładnie, precyzyjnie w jej ambicję, motywację, by zmienić koloryt szarego ostatnio życia.

Poczuła się przedziwnie uskrzydlona, ale też wyciszona, zamyślona; była to jakaś mieszanka dobrych uczuć …  
I to było niepowtarzalnie fantastyczne! 

Papuga Gigi cieszyła się również, śpiewała radośnie jak zawsze, kiedy widziała szczęście człowieka, była dobrym duszkiem podróżujących: 

Głowa pełna pomysłów, 
myśl zaprasza myśl,
a ręka wita rękę,
zespół zgrany.

I ciekawość dziś wydrwi
“pierwszy stopień
do piekła”,
i wygra…

4 thoughts on “Podróż dookoła ziemi w kilku scenkach (7) 

  1. Hej Tiborze, dziękuję za za ten link, bardzo interesujący materiał; metafora w połączeniu z życiem.
    Pozdrawiam T.Ru

Leave a comment