Hejt i koledzy*

Ewa Maria Slaska

Stara jestem. Mam problemy z pisaniem czytaniem, rozumieniem. Również ze słyszeniem i słuchaniem. A zatem ogólnie z komunikacją międzyludzką.

***

Jestem w restauracji. Piję kawę. Kelner zapomniał przynieść mi szklankę zimnej wody. Gdy przechodzi koło mnie, proszę go, po chwili przynosi mi wodę, mówię mu dziękuję, odpowiada: – Nie ma sprawy.

Jak to, nie ma sprawy?

Przecież była sprawa. Rozwiązaliśmy ją grzecznie i bezkonfliktowo, bo po co się awanturować o drobiazgi, ale sprawa była. Nie miałam jakichś wygórowanych nieznanych nikomu wymagań, nie poprosiłam o kawę ze złotą posypką w filiżance Art Deco. Szklanka wody do kawy to raczej w Berlinie standard. Jeśli jej nie ma i proszę o nią, to nie oczekuję wybaczenia, tylko uśmiechu bądź lekkich niezobowiązujących przeprosin.

***

Mamy naradę, kolejną już na ten sam temat, w pewnym komitecie. Nie zgadzam się z propozycją jednej z osób. Mówię to wyraźnie, ale żeby rzecz nie umknęła, piszę po spotkaniu niewielkiego maila, w którym podkreślam jeszcze raz, że się nie zgadzam, wyjaśniam, że propozycja, którą odrzucam jest do głębi niezgodna z moimi zasadami publicznych działań, proponuję pewne zmiany. Przesyłam pozdrowienia.

Po kilku dniach dowiaduję się, że mój mail to hejt.

Po następnych kilku dniach moje propozycje zostają uwzględnione.

Słowo hejt pozostało tam, gdzie było. Można nim rzucać, jak się chce. Było potrzebne, zostało użyte, potem zapomniane. Nic nie znaczyło.

***

Jestem blogerką, wszyscy o tym wiedzą. Nie zawsze piszę na blogu o tym, co mi się nie podoba, ale często udostępniam łamy innym. Gdy piszemy, co nam się nie podoba, być może dajemy społeczną szansę zmiany tego, co się nie udało, a na pewno otwieramy pole do dyskusji.

Teraz powiem banały, przepraszam, Wiadomo, niekiedy krytyka jest wyważona, niekiedy emocjonalna, niekiedy prześmiewcza. Czasem się kłócimy. Ludzie przecież różnie reagują. No i dobrze. Dobrze, jeżeli jednak to przemyślimy, odpowiemy, spróbujemy coś przemyśleć i coś zmienić. Z krytyki może wyniknąć tylko awantura, ale może coś dać. Bez konfliktu często nie wiedzielibyśmy o co chodzi.

Była więc pewna impreza i została przez jedną z moich autorek ostro skrytykowana. Prześmiewczo. Ona tak pisze. Ale sens był jasny. Byłam na tej imprezie, widziałam, co się działo, wszyscy widzieliśmy. No niestety, była bardzo źle zorganizowana.

Na prześmiewczą krytykę nikt nie odpowiedział. No cóż, mój blog to nie New York Times, nie ma ogromnego zasięgu, można było nie zauważyć krytyki. Ale doszły mnie słuchy, że sami organizatorzy wiedzą, że było marnie i będą coś zmieniać. No, daj im boże.

Na razie jednak po pół roku od tamtych wydarzeń nie dostaję zaproszenia na pewną uroczystość, w której zawsze brałam udział, czasem ją współtworzyłam, pomagałam zaprosić gości, muzyków, a na pewno zawsze ją chwaliłam – w mowie i na piśmie. Nazywałam ją “godziną całowania” i uważałam za jedną z najlepszych imprez w Berlinie. Piszę więc do organizatorów i pytam, co się stało, co takiego zrobiłam, że nie zostałam zaproszona.

Odpowiedź zwala mnie z nóg: Przed pół rokiem opublikowałam na blogu krytykę nieprofesjonalnie zorganizowanej imprezy. Wsparłam hejt, jak więc mogę oczekiwać, że zostanę dopuszczona do grona kochających się przyjaciół.

Hejt?

***

Słowa się zdewaluowały. Wiadomo, zawsze się dewaluują. Ale to są akurat mocne, ważne słowa. Nienawiść, Miłość.

Na ten stary rok przypomnę więc, że:

Krytyka to nie hejt. Przyjaźń na Facebooku to nie przyjaźń, a co najwyżej znajomość. Serduszka na Instagramie to nie miłość. Prośba o usługę należącą do standardu to nie wymóg, który mi się z łaski spełniło. Kompromis to nie dowód, że moja racja jest ważniejsza od Twojej. Mediacja to nie sposób, żeby jedna strona pokonała drugą. Przepraszam to przeprosiny, a nie sposób zamknięcia sprawy.

LOL!

Kilkanaście lat temu ten skrót oznaczał Lot of Love. Dziś: Lot of Laugh albo Laughing out Loud.

Najlepszego na święta! Miłości i śmiechu!

5 thoughts on “Hejt i koledzy*

  1. Ewo, mam nadzieję, że wszyscy rozumieją dobrze, czym jest autoironia, którą się tu posłużyłaś…

    W każdym razie:

    “Na własnej skórze przekonasz się, że w długiej podróży życia spotkasz wiele masek i kilka twarzy”.

    Luigi Pirandello  
    (mamotoja.pl)

Leave a comment