Barataria na Saskiej Kępie

Ewa Maria Slaska z inspiracji i przy nieocenionej pomocy Eli Kargol

Ela zapytała na czacie: “Ewa, znasz Donkichoty Osieckiej? Ja nie znałam.”
Ja też nie. Ela nadesłała więc linka.

Donkichoty, liczba mnoga, rzeczownik odrzeczownikowo-dwurzeczownikowy, polski z francuskiego, ten zaś z hiszpańskiego.
Donkichoty są wprawdzie jak ich pierwowzór smętne, czy też smętnej postaci lub takiegoż oblicza, ale nic w nich z wojowniczości Don Kichota. Są zagubionymi ludzikami i wiodą swoje nieważnie najważniejsze ludzikowe życie w głębokim peerelu. Gdy byli młodzi, nosili okulary i jak to okularnicy, snuli się pojedynczo lub parami po życiu studenckim, licząc na to, bo wszyscy na to liczyliśmy, że coś z nich i z nas będzie, coś nam się w tym zwyczajnym życiu przydarzy, państwo da nam dworek-oblęgorek jak Sienkiewiczowi, za to że z tego snucia się wyniknie nagle coś nadzwyczajnego, że wszyscy zostaniemy cervantesami i napiszemy najbardziej poczytną książkę na świecie. A zamiast tego trafiło nam się zwykłe peerelowskie ludzikowe zwyczajne życie do przeżycia.

Agnieszka Osiecka
Ballada o Donkichotach

Z domków koślawych na Pradze
Z bloków, kamienic i ruder
Idą przez ranek i sadze
W tramwaje wsiadają rude

To Donkichoty, to Donkichoty
Jadą do pracy, do biur
Wiszą pęczkami, ciągną nosami
To Donkichotów chór

To Donkichoty, to Donkichoty
Każdy z miesięcznym się pcha
Od poniedziałku aż do soboty
Trzydziestką albo 102

Włażą na piętra po paru
Na coś czekają, gdzieś gonią
Coś tam mamroczą wśród gwaru
Machają rączkami, dzwonią

To Donkichoty, to Donkichoty
Chcą się docisnąć do drzwi
Piszą podania, gniotą ubrania
To Donkichotów dni

To Donkichoty, to Donkichoty
Drą się, szamocą i klną
Kręcą się w kółko aż do soboty
Papiery lecą im z rąk

Wieczór przychodzi na Pragę
Siedzą znużeni nad miską
Kto by tam tracił odwagę
Już jutro załatwią wszystko

To Donkichoty, to Donkichoty
Żony ich kładą do snu
W kątach kamienic chrapią zmęczeni
To Donkichotów bór

To Donkichoty, to Donkichoty
Każdy wiatraki swe śni
Od poniedziałku aż do soboty
Sześć nocy albo sześć dni

Krzyk żaden nocy nie rozdarł
Żaden Cervantes nie płacze
Milczy poezja i proza
Don Kichot wychodzi na spacer

Agnieszka Osiecka mieszkała na Saskiej Kępie, co od razu czyni z tego wpisu nie tylko kolejny dowód na to, że Don Kichot jest wszędzie, ale pozwala uznać go za przyczynek baratarystyczny, bo Saska Kępa była kiedyś wyspą (jasne, Kępa). A każda wyspa mogła być ongiś ową Baratarią, która, raz tylko wymieniona w Don Kichocie z nazwy, okazała się ideą niezwykle trwałą. To tu Sancho Pansa, i to bez pomocy Don Kichota, okazał się sędzią przenikliwym i sprawiedliwym, a politykiem rozsądnym, praktycznym, skromnym i umiejącym dobrze rozpoznać, co potrafi, a czego nie. Ba, wszak nie tylko iż nasz Brzuchacz potrafił samokrytycznie stwierdzić, że nie jest walecznym wojakiem, to jeszcze wyciągnął z tego wnioski, uznał, że nie pomógł swoim podwładnym w czasach zagrożenia wojennego i zrezygnował ze stanowiska.

Ludzie, pokażcie mi takiego polityka, takiego, który odejdzie, sam, z własnej woli, rozpoznawszy, że się nie nadaje.

No więc ta Saska Kępa. “Kiedys tam byli Holendrzy,” napisała Ela, “może i mieli wiatraki.” 

“Osiecka też ma pewne cechy błędnego rycerza. Dulcyneą to ona może też częściowo była, Don Kichotów było wielu. Prędzej jednak to ona była Donkichotką. Miała swoją wyspę i podobno kajak, którym przemieszczała się na drugi brzeg.”

Wiem, kochani Czytelnicy płci wszelakiej, nic nie rozumiecie. Ja też nie wszystko…




One thought on “Barataria na Saskiej Kępie

  1. Ale sliczny wpis; tak snulismy sie w okularach i bez. Ja osobiscie naprawde autobusem 102, ktory to bardzo obecny jest w mojej biografii. Dziekuje!

Leave a comment