Kasia Krenz & Co
Kasia i ja dedykujemy ten wpis Julicie, która przypomniała Wojaczka, stając się inspiratorką tego tekstu jako kompozycji z obrazów i poezji oraz z tego, co prywatne i tego, co publiczne
Jacek Krenz, akryl na płótnie
Pod spodem: Andrzej Wróblewski, Ukrzesłowienie, olej, płótno, 1956
Muzeum Narodowe w Krakowie

Muzeum podaje do obrazu następujący opis:
Siedząca nieruchomo na krześle kobieta to nie studium postaci, lecz jej relacji z rzeczywistością. W obrazie wyczuwa się stan napięcia, oczekiwania, choć nie wiadomo na co czy na kogo. Ów trop wyznacza stojące obok, puste krzesło. Przedstawiona sytuacja przypomina głośny w owym czasie dramat Samuela Becketta Czekając na Godota (1952). (…) Wydaje się, że Wróblewski podjął artystyczny dialog z Beckettem, tworząc cykl dzieł, w których motyw krzesła symbolizuje stagnację i bliżej nieokreśloną nadzieję. Na opisanie owego stanu oczekiwania wymyślił termin „ukrzesłowienie”, oznaczający trwały stan przymusowego siedzenia, a zatem także w jakimś zakresie – ubezwłasnowolnienia i uprzedmiotowienia.
Rafał Wojaczek – Mimikra
Pani Barbarze Bittnerównie
Prawdziwe jest mistrzostwo śmierci, co wymyśla
coraz to inne formy swojego istnienia:
zostają nieśmiertelne, gdy ona już zmienia
– jak naturalnie metrum zmienia nieumyślna
decyzja precyzyjnie liczącej akcenty
oddechu krwi pisząca dłoń; jak zmienia kostium
tancerka w interwale gry, zezując z boku
do lustra tylko po to, by sprawdzić zapięcie
stanika – nie nagości zawodowej twarz
kontemplować; jak ciekły niepokój poety
znajduje odwołanie wreszcie przy kuchennym
zlewie, gdzie na krawędzi jawnie siedzi ona,
rozkraczona, na pamięć w mózgu wyrzeźbiona
sekunda pożądania, tak śmierć zmienia twarz.
marzec 1968, Kudowa-Zdrój
Kasia Krenz – Mimikra
Siadam na krześle
czuję jego kształt
anatomię małej litery h
kolejne wcielenie
wiotkich włókien
zawiłych sęków lasu
które dawno temu
były koroną pniem
siecią korzeni
płynących na połów
które śniły sen
o czterech porach
każdego roku
Wtapiam się w krzesło
przywieram plecami
do oparcia
wrastam czterema nogami
w podłogę
Znikam w ciszy słów
nigdy niewypowiedzianych
za parawanem czynów
których historia
już tylko milczeniem.
Ludzie przechodzą obok mnie
ten i ów przysiądzie na chwilę
albo kopnie nogę krzesła
odsuwając je ze swej drogi
bez namysłu, niecierpliwie.
Ja – krzesło. Ja na krześle.
Jestem krzesłem.

A tu jeszcze ukrzesłowiona, bo jak to inaczej określić, Marioli Landowskiej

Dziękuję za dedykację, jestem zaszczycona.
Wiersz Kasi Krenz Mimikra też przypominałam, piękny wiersz.
Obraz Jacka Krenza, śledzę każdą plamę koloru, cienie – słońce stało wysoko. Ile pogody w tym smutku krzeseł. I Rafał Wojaczek, Poeta Wynajętego Pokoju: “Tak, to znowu ma się pod jesień , znowuż ten cholerny kłopot, gdzie mieszkać”. Hotel i wynajęty pokój, opozycja do stałego miejsca zamieszkania, gdzie wszystko wiadome, stoją kanapy i lampy z abażurem. Wynajęty, gdzieś na skraju wielkiego świata, pokój na czas “od-do”, jakiś sezon, dwa sezony, może trzy.
Kasiu – to tylko opinia profana, ale bardziej do mnie przemawia Twój wiersz niż Wojaczkowy… 🙂