Wiersz Racheli Rubinroth napisany przez nią po hebrajsku, polsku i niemiecku.
Ein Gedicht von Rachela Rubinroth, geschrieben von ihr auf Hebräisch, Polnisch und Deutsch.
*
במצדה
אחד מתשע מאות ושישים גיבורים
לא נכנעת
בחרת במוות
באהבת חופש
*
מגורש מהעיר הרב לשונית טולדו
מאצת מחסה בתוך חומות
פס של ימי הביניים
*
בבית קברות
על גבעה מעל העיר
אני מוצאת
את עקבות הדמעות שלך
מאובנות במצבות
*
ואני רצה
ורצה
*
דרך מדבריות
*
מזילה דמעות
הן מרסקות אבנים
*
עד
שבמימי חפירים
חשוכים וסוערים
אמצא
פרח עדין
בצבע
תכלת
*
*
wanderer
in Masada
einer von den neunhundertsechzig helden
gabst du dich nicht geschlagen
hast du den tod gewählt
in der liebe zur freiheit
vertrieben aus der stadt der vielen sprachen Toledo
hast du zuflucht gefunden
in den mittelalterlichen mauern der Fes
auf dem friedhof
auf dem hügel über der stadt
finde ich spuren deiner tränen
versteinert in grabmale
und ich renne
und renne
durch wüsten
vergieße tränen
die steine brechen
bis ich
in den düsteren stürmischen
wasser des burggrabens
eine zarte blume
finde
in der farbe
des himmels

Czy Autorka byla w Masadzie? To mniej wiecej tak istotne, jak to, czy Norwid faktycznie byl w Weronie. A takze, czy w jakikolwiek sposob jego wiersz byl swiadomie obecny w jej wyobrazni lub pamieci, czy tez obecny wylacznie jako tlo kulturowe, z ktorego Autorka sie wywodzi. Dla mnie wzruszajace jest nawiazanie obojga do tego samego toposu. Albo raczej sprawienie, ze takie nawiazania kulturowe uruchamiaja sie w naszych glowach samodzielnie – mniejsza o to, czy zawsze slusznie, czy nieslusznie. Kiedy przed laty slyszalam wiersz Norwida z podkladem muzycznym, czulam przykry dyskomfort, bo na te lzy (=kamienie) “nikt nie czeka”(l) a oko blekitu bylo wprawdzie “lagodne”, ale zawieszone wysoko i w swiecie ludzkim nieobecne. Tutaj, w tym wierszu, mamy cos lagodnie melancholijnego, ale i jednak krzepiacego: “lzy DRAZA kamienie”, a na koncu niebo odbija sie w kwiecie, ktory podmiot liryczny ZNAJDZIE. To podmiot ze zdolnoscia empatii i podazajacy za impulsem pozytywnym: Te oczy jednak WYPATRZA kwiat. Taka role Autorka wyznaczyla czlowiekowi. To przeslanie dla takich smutasow jak ja, ktorzy norwidowskie zawieszenie slow w przestrzeni melancholii naturalnie uznaja za adekwatny przekaz dla wspolczesnosci. A tak nie wolno.
Zycze sobie, zeby ten dzisiejszy wiersz Agnieszki zapisal mi sie NA TEKSCIE Norwida, niech to bedzie taki moj maly prywatny palimpsest pamieci kulturowej. Niech mi sie nalozy obraz pozytywny na tamte norwidowskie lzy-kamienie. Dziekuje Autorce!
P.S. Ja co najwyzej zauwazylabym w Masadzie, ze kamien nagrobny wietrzeje a historia zamienia sie w kurz. Mam wiec postulat: Wysylajmy w podroze poetow. Oni jedynie cos nam potrafia trwalego przywiezc. Wiem co mowie.
Halo Doroto! Tak, autorka wiersza była w Masadzie.
O E…
Kiedy patrzy w lustro przed wyjściem
Zostawiając za sobą ciepłą jeszcze
Koszulę nocną
Może białą
Może niebiałą suknię do spania
I pewnie mary nocne jedną lub dwie
Nie ogląda zbytnio twarzy
Skoro ją zna
Prostuje plecy
Pod koszulą nieżelazną
Non iron knitterfrei
Wychodzi walczyć
Ohne in Harnisch zu geraten
Zawsze dama
Wie że kręgosłup jej nie zawiedzie
Ten konkretny jest nadzieja też nie
Tylko czemu
nigdy nic nie chce
Gdy zostaje nam w rękach
To co wywalczyła
Czemu do diabła
Woli być wyrzutem sumienia
Białą damą po nocach
Kto to widział
Żelazną białą damę
Czy nie mogłaby być
Stylistycznie trochę spójniejsza?
Ech, ta E…
Szczera prawda Dorotko, niektórzy tak mają