
Podał do publikacji Zbigniew Milewicz
Adwokat, ale nie rozbójnik…
W rubryce ozdobionej trzema paragrafami pisywałem kiedyś w Dzienniku Zachodnim swoje kryminałki, niech mi więc teraz wolno będzie znowu je sobie wypożyczyć na trochę. Dla uczczenia szczęśliwego finału poszukiwań książki Pana Zygmunta Ogórka, Orator Złotousty. Autora poznałem kiedyś na gruncie towarzyskim, to było jakieś przyjęcie w gronie katowickich prawników, na które zaprosił mnie Lolek Zahraj; obydwaj pracowali wtedy w Prokuraturze Wojewódzkiej. Prokurator był łatwy do zapamiętania: łysy jak kolano, z ujmującym uśmiechem i kulturą osobistą, zero pozy. Po wielu latach, kiedy wszyscy byliśmy już emerytami, odwiedziłem Lolka w jego ustrońskiej bacówce i wtedy podarował mi swoją książkę. Wyglądała, jakby ktoś ją próbował wyprać, ale darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, więc oszczędziłem przyjacielowi ironicznego komentarza, że próbował coś usunąć o sobie.

Przeczytałem ją w jeden wieczór, z ogromną ciekawością i pomyślałem sobie, że koniecznie wrócę do niej w tym blogu. Niestety któregoś dnia gdzieś mi ją wcięło. Przewróciłem całe swoje tyskie mieszkanie do góry nogami, monachijskie również, gadałem z ludźmi, którzy mnie odwiedzili, czy aby im jej nie pożyczyłem, wszystko prowadziło do smutnego wniosku, że starość się Panu Bogu jednak nie udała. Kiedy w końcu dałem za wygraną i zdecydowałem zamówić w wydawnictwie nowy egzemplarz, nagle się znalazła – w kieszeni plecaka, który codziennie wszędzie noszę. To jest ukraiński plecak, który kupiłem w czasie jednej z wypraw na dawne, wschodnie Kresy. Ma on różne, zmyślne schowki, dobre na zmylenie złodzieja, albo gapowatego celnika i jak ich się często nie używa, to można zapomnieć, że w ogóle są. Zapraszam więc do książki, której poświęcę kilka kolejnych wpisów.
Oskarżyciel atakuje, obrońca broni, a sędzia rozstrzyga, po czyjej stronie leży racja, tak w bardzo prymitywnym skrócie wygląda przebieg sądowego procesu w społecznym odbiorze. Zygmunt Ogórek jest prokuratorem, choć w stanie spoczynku, to przecież wie, jak zacząć swoją orację, od zagrywki na nosie przeciwnika (proszę kliknąć w tekst i wtedy się da poczytać):






Następne historyjki za tydzień
wyobrażam sobie jak jestem oskarżona za moje wypowiadanie się na temat pandemii, co może stać się prawdziwe. Co zrobiłby ten racjonalizator tzn. kogo by powołał do konfrontacji i kto kogo by przekonał o racji? Tak mi się nasunęło po lekturze tych historyjek prokuratora Ogórka
Mysle Lucy, ze powolalby Bezmyslnosc, to trudny przeciwnik, ale niektorzy z nia wygrywaja, ja w kazdym razie trzymam kciuki za Ciebie. Nie idz z nia na ugode.